Jeśli w Aleksandrowie Kujawskim zawodowa straż pożarna wyjedzie do akcji ratowniczej na terenie powiatu, miasto liczące 12 tys. mieszkańców przestaje być strzeżone przed ogniem. Samochód, należący do OSP od listopada ma zakaz wyjazdu do akcji ratunkowych. Nawet gdyby się paliło i waliło, a matka z dzieckiem na ręku stała na dachu płonącego domu, strażacy nie mogą włączyć syren i lecieć na ratunek.
- Przyszło pismo ze straży pożarnej, że nasz samochód został wycofany z przydziału do akcji. Powód to brak certyfikatu bezpieczeństwa - mówi WP Robert Jętczak, strażak i wiceprzewodniczący rady miejskiej w Aleksandrowie Kujawskim (woj. kujawsko-pomorskie).
Tłumaczy, że ich renault to profesjonalne, ale używane auto sprowadzone z Francji. Kosztowało kilkadziesiąt tysięcy złotych, bo tylko na tyle było stać samorząd. Do tej pory strażacy OSP używali go przez 2 lata, ratując z pożarów, wypadków i katastrof kilkanaście osób. Przez zakaz udziału tego wozu w akcjach, mogą najwyżej pomóc w wypompowaniu wody z piwnicy, sprzątnąć zwalone drzewo itp.